DIALEKTYKA CIENI I ŚWIATŁA - MONIKA KULESZA 2002
Dialektyka cieni i światła
„W szczególności sztuka może nam dać jakby w miniaturze i tylko w dalekim odblasku
to, czego nie możemy osiągnąć w codziennym, realnym życiu: spokojną kontemplację jakości metafizycznych” – te słowa Romana Ingardena mogłyby być tłem do rozważań nad malarstwem Bartłomieja Michałowskiego. W jego dziełach ocieramy się bowiem nieustannie o przedziwną metafizykę nieistniejących już miasteczek żydowskich.
Michałowski roztacza nam je przed oczyma, rzucając na nas czar dawności, a krucha atmosfera tych utkanych z wyobraźni i pamięci obrazów powoduje, iż na sposób Proustowski przenika nas żal za czasem bezpowrotnie utraconym.
Fascynuje ten przedziwny nerw i umiejętność, z jaką Bartłomiej Michałowski po raz kolejny powołuje do istnienia miejsca już nieistniejące. Spod pędzla posłusznie wyłaniają się postaci,
o których ma się wrażenie, że z trudem utrzymują się przy istnieniu, jak gdyby działały
na nie prawa świata Schulzowskiego, gdzie czas w niektórych miejscach spóźnia się o pewien interwał względem naszego.
Postaci chasydów bez twarzy lub z twarzami, w których żyją tylko oczy, postaci o mglistej miękkości zarysów, nieledwie przechodzący na powrót w nieistnienie, zatrzaśnięci, zastygli
w swoich światach o innym czasie, są dla nas na zawsze już niedostępni. Smutna gra rozwiewnych cieni, przypominających ludzi, lub ludzi przechodzących w cienie. Wtopieni
są w uliczki, w bramy, wnętrza o przytłumionej chromatyce i zgaszonej gamie barwnej, przypominającej stare, pożółkłe zdjęcia.
Jednakże Bartłomiej Michałowski operuje o wiele szerszą gamą kolorystyczną i jej dosko-nałym wprost wyczuciem. Są obrazy, w których barwy nigdy nie dochodzą do swej pełni,
są i ostro skontrastowane, gdzie kolory osiągają jaskrawą przenikliwość, cień zaś posiada aksamitną miękkość mroku. Obrazy te są popisem wirtuozerii formalnej w technice akwareli, technice nie tolerującej poprawek i wymagającej absolutnej precyzji. Urzekają zatem nie tylko przedziwną, preferującą tajemniczość i niedopowiedzenia ikonografią, ale także kunsztem techniki, gdzie w rozluźnione kontury wbudowane są plamy kolorów, zarówno doskonałe
w gradacji tonalnej, jak i chromatycznej.
Artysta spowija swoje światy w zaiste wyrafinowanym kolorycie, zatapiając je w barwach ciepłych, przygłuszonych lub tkając je z barw zimnych, szaroperłowych.
Zadziwiająco kunsztownie ujęta jest w tych obrazach również perspektywa atmosferyczna, one oddychają, mają swą głębię, czuje się ich wewnętrzny puls, podskórną wibrację życia innych światów.
Perfekcyjnie i po mistrzowsku rozłożony jest światłocień, o przejściach zarówno subtelnych,
jak i gwałtownych, gdzie czasem jednym pociągnięciem pędzla spowija artysta przestrzeń
w mroku.
W tych akwarelach nie czuje się żmudnego zmagania z materią, światy, powoływane
z nicości przez artystę, powstają lekko i posłusznie w malarskim akcie kreacji.
Zadziwia bogactwo wyobraźni Bartłomieja Michałowskiego, który po raz trzeci malując cykl obrazów poświęconych sztetł, nie powiela sam siebie, z lekkością wirtuoza, nie tylko formy, ale i wyobraźni, zarzuca nas ciągle nowymi i świeżymi ujęciami tematycznymi.
Nie sposób oprzeć się magii tych obrazów, wykreowane i zatrzymane w akwarelach światy powodują, że nieruchomiejemy przeniknięci ich absolutnym pięknem.
Monika Anna Kulesza